[FOTO, WIDEO] "Myślę, gram i śnię tylko po polsku"

poniedziałek, 14.11.2016 09:01 5867 2

Popularność zyskał dzięki rolom u Wojciecha Smarzowskiego. Dziś jest jednym z najbardziej charakterystycznych aktorów, którzy z epizodu potrafią utkać wielką kreację. Marian Dziędziel, bo o nim mowa, był gościem festiwalu Spektrum.

Sam o sobie wypowiada się niezwykle skromnie. Zapytany o to z jakim reżyserem marzy mu się pracować odparł bez zastanowienia, że z dobrym. I takim, który pozwoli mu grać po polsku.

- Muszę zacytować w tym miejscu nieżyjącego już mistrza Wajdę: "myślę i śnię po polsku". Dlatego chciałbym grać tylko w ojczystym języku. Inaczej nie potrafię - powiedział Marian Dziędziel.

W rozmowie z widzami przyznał, że wielki wpływ miało na niego miejsce, w którym się wychował, czyli Śląsk. Dziędziel wspominał czasy liceum kiedy to z kolegami uciekał do pobliskiego parku, aby zapalić papierosa lub napić się wina. Przytoczył też historię, która do dziś jest krakowską legendą miejską.

- Śląsk ukształtował mnie. To tam nauczyłem się tych najlepszych rzeczy, ale i tych najgorszych też. Pamiętam jak pojechałem na egzaminy do szkoły teatralnej. Postanowiłem wyrecytować "Stepy akermańskie” Mickiewicza po śląsku (tu aktor zaczął recytować przyp.red.) Gdy zapytano mnie o poezję współczesną, zacząłem  „Bagnet na bróń. Kiedy przyjdą podpalić dóm, tyn, w którym miszkosz, Polska...”. Przyjęli mnie, ale warunkowo, musiałem opanować poprawną polszczyznę w pierwszym semestrze. Udało się to dopiero w trzecim - mówił z uśmiechem Marian Dziędziel.

Rozmowa z aktorem odbyła się tuż po pokazie filmu Kingi Dębskiej "Moje córki krowy". Nie zabrakło więc ciekawostek z planu.

- Bardzo sobie z dziewczynami pomagaliśmy (z Gabrielą Muskałą oraz Agatą Kuleszą przyp.red.) Scena z paleniem skręta bardzo nas ubawiła. Do tego stopnia, że reżyserka naprawdę zastanawiała się czy czegoś tam po cichu nie kopcimy. Pamiętam, że na Agatę mówiłem paramount, bo wtedy jej film dostał nominację do Oscara. I to nie było złośliwe, tylko takie przekorne. Po montażu zobaczyłem, że dużo scen nie weszło ostatecznie do filmu, więc zażartowałem do reżyserki, że chyba mnie w nim w ogóle nie będzie. Podjęła ona jednak dobrą decyzję, bo z tymi fragmentami filmy byłby zbyt łzawy, za ciężki - opowiadał gość.

Aktor jest w większości ulubieńcem widzów. Jego charakterystyczne role dodają filmom animuszu, czasami bawią, niekiedy są jednak tragikomiczne. Przekleństwa jak podkreślił jeden z widzów, w jego wykonaniu brzmią jak najlepsza poezja. – Mam taką zasadę: każdego bohatera, którego gram, staram się w jakiś sposób bronić. Nawet pijaczka, nawet zdrajcę. Szukam przyczyn tego, dlaczego jest taki, a nie inny. To nie znaczy, że muszę być do tego absolutnie przekonany. Obowiązkiem aktora, przynajmniej według mnie, jest bronić człowieka. Okoliczności, które zaszły, mogły spowodować, że człowiek się w pewnych rzeczach zatracił, zagubił. Jego droga się zachwiała. Staram się bronić swojego bohatera i tego będę się trzymał - mówił. -  A z przeklinaniem: często wychodzi to spontanicznie, a wynika z obserwacji przeze mnie poczynionych. Codziennie przyglądam się panom spod budki z piwem i ich dyskusjom, tak gęstych od przekleństw. Żal tego nie wykorzystywać – dodał na zakończenie spotkania Dziędziel.

Przeczytaj komentarze (2)

Komentarze (2)

poniedziałek, 14.11.2016 20:49
Racja. Wielki ajtor, sympatyczny czlowiek. Byłam, widziałam, słyszałam. Ekstra spotkanie....
poniedziałek, 14.11.2016 10:39
Wielki!