[PROCES] Zabiła bo ją bił?

poniedziałek, 17.7.2017 12:59 15610 9

Poznali się w pracy. Razem byli przez blisko sześć lat, mieli dwoje dzieci. Pewnego wieczoru w domu, w którym mieszkali, doszło do tragedii. Ona dźgnęła go nożem, on zmarł w zasadzie od razu. W trakcie procesu oskarżona często płacze. Mieli w końcu się pobrać...

Witoszów Górny, pod Świdnicą. Wyglądający niepozornie dom. W nim tragedia: pijący rodzice oskarżonej, pijąca ona sama z konkubentem i dwoje zaniedbanych, malutkich dzieci. Jak mówili nam sąsiedzi, w tym domu do tragedii musiało dojść, prędzej czy później.

- Mieli dwoje maleńkich dzieci, które często były głodne i brudne. Zostawione pod opieką pijanej babki, bo Gośka poleciała szukać Janka, który wyszedł akurat na tygodniowy ciąg. Ona to naprawdę dobra dziewczyna, nigdy nie uwierzę, że zamordowała go z zimną krwią. Często żaliła mi się, że Janek po pijaku ją zwyczajnie gwałcił. Może znowu coś chciał, ona robiła coś nożem i odruchowo go dźgnęła. Bardzo mi szkoda tej dziewczyny, całe życie marnowali jej rodzice, a teraz jeszcze to.  Wystarczyło tylko wskazać tej dziewczynie drogę i pomóc jej - mówili nam anonimowo najbliżsi sąsiedzi.

Ona szczupła, niska blondynka, Jan był o głowę wyższy, silniejszy. Widać to po zdjęciach zamieszczonych na jego profilu, w portalu społecznościowym. Na jednej z fotografii obejmują się czule, w tle widać morze. Kiedyś, ustalili wspólnie, że gdy on zacznie ją wyzywać, ona go spoliczkuje. To był ich taki patent na wspólną miłość, bo to, że się kochali nie mieli wątpliwości. W końcu planowali ślub.

- Na początku nic nie wskazywało, że będzie mnie bił i się znęcał – opowiadała przed sądem Małgorzata. – Gdy brał wypłatę, pił, a wtedy się zaczynało.  Najczęściej starałam się odpowiadać spokojnie. Ale czasami nie wytrzymywałam i wtedy się zaczynało. Nie bił minie po twarzy, ale po całym ciele. Zdarzało się, że byłam kopana jak pies. Gdy ktoś zauważał siniaki, mówiłam, że się wywróciłam.

O aktach przemocy swojego syna w stosunku do jego dziewczyny miała nie mieć pojęcia jego matka, która w trakcie procesu wielokrotnie podkreślała, że Małgorzata nigdy o biciu i przemocy nie wspominała.

- Jak się poznali to nic nie wskazywało, że dojdzie do tragedii. Zachowywali się normalnie, jak byli u nie to się raczej nie kłócili. Awantury zaczęły się po urodzeniu przez Gośkę drugiego dziecka. Mój syn podejrzewał, że mały może nie być jego. Ona jednak nie zgodziła się na testy DNA. Gdy przyjechałam do nich do Witoszowa, to się przeraziłam. Warunki jakie tam mieli urągają XXI wiekowi: tragedia. Dlatego chciałam im pomóc i dałam pieniądze na wynajem w Świdnicy. Pomieszkali poza Witoszowem chwilę i wrócili. Być może im ten syf nie przeszkadzał. Oni razem pili, ale nic nie wiedziałam, że syn bił swoją dziewczynę. Ostatni raz kontakt z Jankiem miałam w sobotę, dzień przed jego śmiercią. Zadzwonił z pytaniem czy mu pomogę, bo chcieli odebrać im dzieci ze względu na to, że były zaniedbane. W niedzielę już nie żył - zeznawała przed sądem matka zmarłego.

Feralnego dnia Jan wyszedł do toalety na podwórku. Gdy wrócił, zaczął kobietę wyzywać. – Krzyczał, że jestem sz…., k… - opowiadała Małgorzata. W tym momencie miała go uderzyć w twarz tak jak się umówili. On był jednak dużo szybszy i zaczął ją dusić.  - Zaczęłam rękami szukać czegoś, czym mogłabym go uderzyć, by przestał - kontynuowała zeznania kobieta. – Na szafce leżał nóż. Uderzyłam go nim, on mnie rzucił na łóżko i dalej dusił. Przestał, gdy poczułam coś mokrego. Wtedy mnie zostawił.

Ostrze gładko weszło w klatkę piersiową mężczyzny, prosto w serce. 30-latek przeszedł przez pokój, usiadł na schodach a potem się położył. - Błagałam, by nie odchodził, by żył – opowiadała. – Nie chciałam, by to się stało, tak bardzo żałuję

Na szyi kobiety śledczy rzeczywiście znaleźli  krwawe podbiegnięcia. Sąd po kilku tygodniach wypuścił ją z aresztu. Odpowiada z tzw. wolnej stopy. W między czasie urodziła trzecie dziecko. Dwoje starszych przebywa w rodzinie zastępczej stworzonej przez siostrę zmarłego Jana S. 25-letnia Małgorzata S., przyznała się do zarzucanego czynu, ale nie do zabójstwa. Po ugodzeniu partnera nożem wezwała pogotowie i tamowała krwotok, co może stanowić okoliczność łagodzącą.

Oskarżonej za popełnioną zbrodnię grozi od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia.

Przeczytaj komentarze (9)

Komentarze (9)

Anonima wtorek, 18.07.2017 13:54
Dajcie tej dziewczynie szansę. Na pierwszy rzut oka można wywnioskować...
Autor wtorek, 18.07.2017 23:36
No to już przesada do pudła z nią co ją...
Ksiegowa środa, 19.07.2017 09:45
A co ją ma nauczyć pudło? Przecież stamtąd ludzie wychodzą...
Ja poniedziałek, 17.07.2017 14:33
Dla mnie ich milosc byla jakas chora.. On ja lał...
Jooo wtorek, 18.07.2017 14:01
Poczytaj trochę dziedzinę psychologi bo widzę że zero empatii w...
kk poniedziałek, 17.07.2017 21:38
Nie no super facet poprostu. Kopał ją jak psa i...
Anonima wtorek, 18.07.2017 13:57
Kk Dla Ciebie miłość to ta książkowa... Ty czekasz na...
poniedziałek, 17.07.2017 13:53
Wszyscy odwracali oczy...
poniedziałek, 17.07.2017 13:13
Tak jak mówili sąsiedzi- potrzebowała wsparcia i pomocy. A matka...