Agresor bije i wyzywa kobiety. Narazie pozostaje bezkarny
Wyzywa, wrzeszczy, czasami bije i terroryzuje sąsiadów. Świdniczanin swoją agresję kieruje głównie do kobiet i bezbronnych starszych ludzi- pozostaje bezkarny.
Pani Ewelina wybrała się 29 czerwca na spacer ze swoim dzieckiem. W rynku, przy jednym sklepów, mężczyzna popchnął ją i wózek wprost na ulicę. O mały włos nie doszło do tragedii. Sprawę zgłosiła na policję. Ta jednak według słów pani Eweliny nie potrafiła ustalić personaliów mężczyzny przez ponad tydzień. Kobiecie zajęło to dwie godziny.
- 29 czerwca między godziną 12:50-13:10 wchodziłam (a raczej próbowałam wejść) wraz z moją 5-miesięczną córką do sklepu Rossmann w rynku. Jedną ręką trzymałam wózek, drugą próbowałam otworzyć drzwi, gdy nagle poczułam uderzenie w plecy i żebra. Gdy się odwróciłam zobaczyłam mężczyznę, który mnie zaatakował. Przechodząca nieopodal kobieta złapała wózek dosłownie w ostatniej chwili. Zadałam mu pytanie co robi, przecież ja mam małe dziecko a on podniósł rękę na mnie krzycząc na cały sklep, że mi "przy***li". Całe zajście zostało nagrane przez monitoring sklepowy, który został przekazany policji. Niestety, ani ochrona ani personel sklepu nie zareagował na całą sytuację. To bardzo przykre - mówi Ewelina Głąbiak.
Jak się okazuje nasza Czytelniczka nie jest pierwszą ofiarą mężczyzny, który prawdopodobnie cierpi na zaburzenia psychiczne. Z wpisów zamieszczonych na portalu społecznościowym wynika, że człowiek ten notorycznie zaczepia, wyzywa kobiety a czasami po prostu potrafi je uderzyć.
- Rok temu mnie też zaatakował, ta sama sytuacja- napisała Kamila. - Miałam do czynienia z tym facetem w autobusie. Usiadł koło mnie i wkładał mi prawie palca do oka. Gdy chciałam się przesiąść to mnie popchnął. Wyszłam z autobusu prawie z płaczem, takie miałam nerwy - dodaje Dominika.-Mnie też popchnął a z wózkiem byłam. Zadzwoniłam na policję i zbagatelizowali to - komentuje Anna.
- To bardzo niebezpieczny człowiek, który gdy odstawi leki jest nieobliczalny. Najgorzej, że mieszka w pobliżu przedszkola. Kilka lat temu założył swojej sąsiadce worek na głowę i próbował ją wciągnąć do mieszkania. Gdyby nie szybka reakcja drugiego sąsiada, nie wiem co by się stało. Od początku z nim jest taka sytuacja. Mamy wspólne podwórko. Dzisiaj wyszedł w kurtce zimowej i krzyczał, skakał. Czujemy się zagrożeni jego obecnością. On przychodzi nam pod drzwi do mieszkania, wypisuje, że czeka nas śmierć. Przychodzi i wydzwania domofonem. Cała się trzęsę, bo nie wiem już co mamy robić. Jest sprawa w sądzie. Jego matka, która nie mieszka z nim jest załamana. Dopóki bierze leki jest dobrze, tylko przestaje i zaczyna się cyrk. Po pół roku przebywania w zakładzie, wyszedł w niby dobrym stanie. Mieszka sam, nikt go nie kontroluje i nie pilnuje. Notorycznie nas zalewa wodą, teraz już chyba z dziesiąty raz. Wcześniej żył w dramatycznych warunkach, bez prądu i wody. Swoje fekalia wylewał na klatkę schodową i samochody. W jednym ze sklepów bił ekspedientki. Policja twierdzi, że nic nie może zrobić, dopóki on nie popełni czynu zabronionego. To musi stać się dopiero tragedia żeby zareagowali? - mówi sąsiadka mężczyzny, Dagmara (nazwisko do wiadomości redakcji).
Zgłoszeniem w tej chwili zajmuje się świdnicka policja, jednak na tym etapie śledztwa niewiele może powiedzieć.
- Pani złożyła zawiadomienie, w tej chwili prowadzimy czynności - mówi Magdalena Ząbek rzecznik z KPP Świdnica.
Do sprawy na pewno wrócimy.
Justyna Bereśniewicz, doba.pl
Przeczytaj komentarze (25)
Komentarze (25)