ZACZYTANI... Steven Galloway "Wiolonczelista z Sarajewa"

sobota, 12.11.2016 10:01 1702 0

Badania wskazują, że 63% Polaków nie czyta książek. Bądź kimś wyjątkowym, dołącz do tych, którzy czytają! Sięgnij po książkę rekomendowaną przez ząbkowickie koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich. Dzisiaj lekturę poleca Elżbieta M. Horowska.

Steven Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa, Warszawa Marginesy 2015

 

Kiedy opublikował książkę, Kanadyjczyk Steven Galloway był w tzw. wieku chrystusowym. Czyli zalicza się do młodego pokolenia pisarzy. „Wiolonczelista z Sarajewa” to trzecia powieść w jego dorobku. Przyniosła mu międzynarodowa sławę, przekłady w ponad trzydziestu krajach; prawie pewną adaptację filmową.

Książka zawłaszcza czytającymi od pierwszej strony. Pochłania się ją bardziej niż czyta. Zwraca uwagę przede wszystkim język. Zdania są pisane jakby to były szybkie, pojedyncze strzały z pistoletu: paf, paf, paf…Bo i opowiada Galloway o wojnie. O części wojny bałkańskiej z ostatniej dekady XX w. tej części, która działa się w tytułowym Sarajewie. Ale bynajmniej nie tytułowy wiolonczelista jest jej głównym bohaterem. To osoba będąca punktem odniesienia dla trójki postaci przewijających się w spisie rozdziałów i oczywiście w fabule. Pisarz zaprezentował wiolonczelistę w prologu i – można powiedzieć – porzucił dla niego zainteresowanie. Ale to wiolonczelista, jego smutna muzyka ogniskuje wszystkich bohaterów powieści.

Najłatwiej byłoby zaszufladkować „Wiolonczelistę z Sarajewa” jako powieść wojenną. Waham się jednak przed taką klasyfikacją. U Gallowaya chyba nawet raz nie pada słowo „wojna”, chociaż miasto jest ogarnięte działaniami wojennymi. Są walczące strony, ale to żołnierze na wzgórzach ponad miastem oraz żołnierze wewnątrz pierścienia oblężenia. Pisarz nie nazywa skonfliktowanych stron, nie mówi o muzułmanach i o chrześcijanach. Uwagę skupia na cywilach poddawanych rygorom wojny. Wyjątek czyni dla jednej dziewczyny - żołnierki Strzały.

Główną rolę w toczącej się w mieście wojny odgrywają snajperzy, po obu stronach. Alisa (Strzała) jest snajperką, dodajmy – bardzo dobrą. Dostaje specjalne zlecenia, a wśród nich to jedno wyjątkowe, może najważniejsze. Po drugiej strony barykady ma równie przebiegłego przeciwnika. Pojedynek Strzały z tamtym snajperem od razu budzi skojarzenia ze współczesnymi, wszechobecnymi w młodym pokoleniu grami komputerowymi (zaznaczyłam na początku, że autor jest młodym człowiekiem). Można przypuszczać, że Strzała jest bohaterką zastanawiającej okładki książki. Zdjęcie przedstawia – na pozór – zwykły akt kobiecy. Gdy przyjrzeć się bliżej, widać otwory w ścianie po karabinowej serii. Czy okładka to symboliczny obraz bezbronności w obliczu zagrożenia wojną?

Rozdziały powieści rozpisane na bohaterów-cywilów obnażają całe okrucieństwo, zło, bezsens wojny. Obnażają też, weryfikują (?) postawy ludzi w obliczu zagrożenia śmiercią. Wszyscy są wystawieni na strzał snajpera, albo wybuch granatnika. Pomagają sobie, wspierają się. Lub wręcz przeciwnie – paraliżuje ich strach. No i jak w każdej wojnie pojawiają się psy wojny. Ludzie, którzy bezwzględnie wykorzystują czas braków jedzenia, picia, papierosów; wszystkiego, co jest potrzebne do życia. Bogacą się bezwzględnie za nic mając moralność, solidarność czy sprawiedliwość.

Literatura przyzwyczaiła nas do innego charakteru wojennej prozy. Na kartach dotychczasowych powieści panował heroizm, braterstwo broni, bohaterstwo. „Wiolonczelista z Sarajewa” emanuje nagim instynktem życia, gołym strachem. Nikt tu nie jest jednoznacznym bohaterem. Nie ma wyraźnego podziału na odwagę/tchórzostwo, dobro/zło. Pewnie dlatego tę książkę tak szybko się czyta. Jakby się chciało wyjść z piekła tej wojny. Jestem pewna, że powieść Galloweya nikogo nie pozostawi obojętnym.

Elżbieta M. Horowska

 

Książkę wypożyczają Biblioteka Pedagogiczna oraz biblioteki w Bardzie i w Kamieńcu Ząbk., szukaj jej także w swojej bibliotece.

 

Rekomendacji następnej książki szukajcie na Doba.pl za dwa tygodnie!

 

Dodaj komentarz

Komentarze (0)