Zemsta za poparcie Murdzka? Nowa prezydent odpiera zarzuty
Po roku działalności Bytomska Spółdzielnia Socjalna przestanie działać. Pracę straci 11 osób. W tym te, jak twierdzi prezeska Laura Klekocka, które nie mają szans na podjęcie zatrudnienia ze względu m.in. na swoją przeszłość lub niezaradność życiową.
- Nie możemy pogodzić się z decyzją pani prezydent, o której w zasadzie zostaliśmy poinformowani na 3 dni przed zakończeniem umowy. Z naszej strony nigdy nie było żadnych uchybień. Po przejęciu władzy przez nową prezydent wystosowaliśmy pismo z prośbą o spotkanie. Niestety, odpowiedź była odmowna a w uzasadnieniu przeczytaliśmy, że pani prezydent nie ma czasu. Kilka dni po zaprzysiężeniu, jakoś w grudniu przyszło pismo z Urzędu Miasta w Świdnicy ze wskazaniami naszych domniemanych uchybień. Niby zalegały obok dworca świeże liście. Tak, więc pytam: od kiedy w grudniu spadają liście? Myślę, że rozwiązanie umowy to zemsta za to, że poparłam Wojciecha Murdzka podczas wyborów samorządowych. I jak tu rozumieć hasło: Bliżej ludzi? - mówi Laura Klekocka, prezes spółdzielni zarządzającej dworcem.
Prezydent Moskal-Słaniewska odpiera jednak zarzuty. - Nie interesuje mnie, kto kogo popierał w kampanii. Interesuje mnie natomiast sposób wydawania środków publicznych, a 35 tys. zł, bo tyle miasto płaciło średnio miesięcznie Spółdzielni, to moim zdaniem za dużo – komentuje.
Co miesiąc wydatki miasta z tytułu wynagrodzenia dla spółdzielni to 35 tysięcy złotych.
- Z ekonomii społecznej nigdy nie będzie zysku. Zatrudnialiśmy w sumie 11 osób. Są to jedyni żywiciele wielodzietnych rodzin. Z dnia na dzień zostali bez środków do życia. W poniedziałek, 2 marca zorganizujemy pikietę pod dworcem, choć zapewne to i tak niewiele da. My sobie poradzimy, ale co będzie z nimi? - dodaje Klekocka.
Ostatnie miesiące działalności bytomskiej firmy oparte były o aneks, podpisany bez postępowania konkursowego przez Wojciecha Murdzka. Zdaniem obecnej prezydent takie koszty zadania, jakie do tej pory generowały umowy, są nie do przyjęcia. Wątpliwości budzi też zakres zadań powierzonych spółdzielni.
- Od 1 marca wchodzą nowe zasady zarządzania obiektem, a w zasadzie jego częścią. Budynkiem administrować będzie Miejski Zakład Nieruchomości, który także dbać będzie o stan techniczny obiektu. Monitoringiem zajmie się także jednostka świdnicka – Straż Miejska, która nie tylko ma doświadczenie i kadry, ale także może natychmiast zareagować na wszelkie nieprawidłowości. Natomiast usługę sprzątania i bieżącego dozoru powierzymy jednej z działających w Świdnicy spółdzielni socjalnych. Takie zmiany doprowadzą do obniżenia kosztów obsługi dworca kolejowego mniej więcej o połowę – wyjaśnia powody swojej decyzji Beata Moskal-Słaniewska, prezydent Świdnicy.
Zapewnia także, że przystępujące do konkursu świdnickie spółdzielnie zadeklarowały przejęcie pracowników, zatrudnionych do tej pory przez spółdzielnię z Bytomia. Nie ma więc zagrożenia, że bezrobotni, którzy zostali zatrudnieni do realizacji zadania zostaną bez pracy.
- Jestem po spotkaniach z prezeskami obu świdnickich spółdzielni socjalnych. Miasto będzie wspierać te instytucji w ich działaniach, powierzając między innymi usługi porządkowe wybranych fragmentów miasta. Ich działalność jest niezwykle ważna, gdyż pomagają wrócić na rynek pracy osobom, które między innymi z powodów społecznych lub zdrowotnych mają problem z zatrudnieniem – podkreśla Beata Moskal-Słaniewska.
Justyna Bereśniewicz, doba.pl
Przeczytaj komentarze (8)
Komentarze (8)